144 1973 Francesca
: 11 października 2023, 19:21
Od dłuższego czasu chodził za mną sedan. 240 mam od 6 lat, od roku prawie 940 po Sambo - oba kombi. Myślałem o 242, potem na tapet wziąłem 142. Finalnie, jako że powiększa mi się rodzina, 144 też weszło w krąg zainteresowań. Pewnie niektórzy z was kojarzą ten wóz z ogłoszeń - pojawił się jako włoszka bez rdzy w czerwcu. Cena na początku z kosmosu, z czasem spadła do ziemskich poziomów. Wracając przez Warszawę ze Zjazdu obejrzałem go, przejechałem się i zdecydowałem się w ciągu na zakup. Przy zakupie obejrzałem go bardzo dokładnie (zrywanie podłogi przy sprzedającym to jest to), znalazłszy rdzę (miało jej nie być, w co od początku nie wierzyłem) zbiłem cenę i od 17 września jestem właścicielem 144 z 1973 roku. Silnik B20A, skrzynia M40, przebieg 110k - realnie więcej, odległościomierz nie działa. Strzelam w okolice 120-130.
Auto pochodzi z Włoch, gdzie datą pierwszej rejestracji jest 11.11.1980 - dziwna sprawa, zważywszy że fura jest z 1973. Auto zostało zarejestrowane w miejscowości Vicenza pod numerem rejestracyjnym VI 467733 i tych okolicach spędziło całe życie. W międzyczasie, gdzieś we Włoszech zostało odmalowane całe, także lakier nie jest oryginalny - przynajmniej z zewnątrz. Rdzy było jeszcze mniej, niż w 142 Wojtka - nadkola zdrowe, progi zdrowe, podłoga dzwon. Auto może i było odmalowane, ale nigdy nie ruszane blacharsko. Rdza była tylko pod lampami tył, klasycznie podszybie oraz z obu stron na kilku cm w wannach na rantach - jak na ten wiek to zdrowe auto. Wojtek, czyli Voglt bardzo kibicował mi od początku, służył cennymi radami oraz opiniami przed zakupem i po nim - jestem mu za to bardzo wdzięczny. Lepszego eksperta od serii 100 nie znam.
Co jest do zrobienia - blacharka (już zrobiona, w kolejnym poście zdjęcia), lakierowanie po blacharce, potem regulacja silnika, zmiana gum w zawieszeniu i przede wszystkim wnętrze - jest bardzo zmęczone od słońca - pęknięta fest deska, fotel kierowcy z paskudnym pęknięciem czy "spłynięty" plastik słupka B. Z zewnątrz przede wszystkim zgarniacze szyb, uszczelki fletnerek oraz kilka innych pierdół - tak to cała galanteria, listewki, spinki i ozdobniki są w komplecie. Muszę dołożyć też pasy z tyłu - pod fotelik dla córki.
Auto ma w sobie to coś - blacharz wrzucił mnie po 1,5 tygodnia od zapytania w pierwszy zwolniony przez innego klienta termin, lakiernik tak samo - każdy zachwycony tym samochodem. Ma dyskretny urok, taki zalotny uśmiech bije z tego granatowego wozu - stąd też piękne włoskie imię Francesca, którym zdecydowałem się ją nazwać.
Zdjęcia zrobił niezawodny JoeM.