Trochę zapuściłem temat, więc czas na małe podsumowanie roku, czyli co się działo po wpisie z czerwca
Najpierw został kupiony używany grill z pięknym znaczkiem, więc teraz przód prezentuje się zacnie i powabnie. Następnie udało mi się kupić dekielki do Coron od Jacka T. więc są już kompletne. Uporządkowałem też 3 wojnę światową w kablach od radia Sony, podłączał je kiedyś jakiś druciarz i teraz działa prawie zawsze, nadal trochę walczę bo lubi się randomowo wyłączyć (ale to już coś z samym radiem, wiązkę robił mi Domin i prąd jest zawsze).
Teraz czas na dłuższą opowieść: jechałem służbowo ze Środy Wlkp. do Łukowa autostradą. Auto przy przyspieszaniu nie miało jakby pełnej mocy, ale to zbagatelizowałem. Przy ruszaniu przy przejeździe przez Warszawę muliło i zacząłem się już trochę martwić, ale nie widziałem żadnej kontrolki. I wtedy, w miejscowości Dębe Wielkie na rondzie Volvo mi umarło. Dosłownie umarło i nie chciało się podnieść. Zaświeciła choinka i koniec. Próba odpalenia nie powiodła się, rozrusznik w ogóle nie reagował, ale mogłem nadal włączyć awaryjki. Mówię sobie no to koniec, w pracy muszę być za 3 godziny (wyjechałem wcześniej), do pokonania 60km, jestem po środku końca świata. Po dosłownie 10 minutach (stoje na zjeździe z ronda na poboczu, maska otwarta) zatrzymuje się typ w 850 i pyta czy mi pomóc. Normalnie nie wierzyłem, ale powiedziałem że jeszcze nie wiem co padło ale pewnie tak. Oświadczył zatem że jak będzie wracał za 20 minut i nadal będzie stał to mi pomoże. Szybki telefon do Domina i szybka diagnoza - alternator trup - rozładował się akumulator wskutek braku ładowania. Typ faktycznie po 20-30 minutach wraca, pyta się czy wiem co jest - ja na to że brak prądu - ok to jadę po ziomka i zaraz jesteśmy. Po 15 minutach Volvo było holowane na pobliski parking, gdzie po szybkiej akcji pod maską okazało się że zużyły się szczotki w alternatorze do zera. Podłączyliśmy naładowany akumulator i podjechaliśmy do ich siedziby, gdzie na podwórku przywitało mnie 940 i 740, a za domem było jeszcze bodajże 760 turbodiesel. Tak, panowie to znani wam pewnie Krzysztof M. i Maurycy S. Dostałem sprawne szczotki do alternatora i przykaz bym wracając za 3 dni wpadł po swój akumulator. Kolejna godzina zeszła na rozmowy okołołosiowe i po 2 godzinach od awarii byłem znów w trasie. Wracając dostałem swojego aku a panowie wielką czekoladę i wielkie podziękowania (nic więcej nie chcieli). To się nazywa mieć fart - zepsuć się na drugim końcu polski i mieć pomoc fanatyków volvo po 20 minutach
. Nasza społeczność jest silna, i ta sytuacja tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu.
Koniec ściany tekstu. Po powrocie do domu 245 poszło na regeneracje alternatora, wymianę uszczelki pomiędzy silnikiem i skrzynią, wymianę wszystkich poduszek silnika i skrzyni oraz na nowy filtr i olej (przez rok oleju nie ubyło w ogóle). Idealnie przed zlotem, na zlot dojechałem bez problemu, byłem nawet nad morzem i nawet wróciłem. Całkiem przypadkiem kupiłem obrotomierz duży z zegarkiem od Volniętego Bombla i założyłem, obrotomierz działa wspaniale, zegarek czasami jak się ostatnio okazało.
Następnie auto zniknęło na 3 miesiące u blacharza.... miał być miesiąc max, wyszło 3. Ale to materiał na osobną historię, jak dostanę na maila zdjęcia z naprawy wtedy opiszę dokładnie co i jak i gdzie było naprawiane, bo poza naprawą została przeprowadzona konserwacja profili zamkniętych woskiem i całkowicie nowe zabezpieczenie całego podwozia i nadkoli. Ogólnie auto miało być uszykowane na wyjazd zimowy w góry więc jako że dostałem je równo 2 tygodnie przed wyjazdem (14 grudnia) to reszta rzeczy do ogarnięcia musiała być zrobiona de facto w tym tygodniu. Zostały założone na stalówkach zimowe opony Nokian WR D3 185/70R14. Naprawiłem również cieknący szyber u prawdopodobnie najlepszego fachowca od szyberdachów w wielkopolsce, a może i w polsce całej. Właściciel Kaczor Serwisu pod Poznaniem montuje szyberdachy od lat 80 i jest jedną z nielicznych osób które nadal mają części do szyberdachów z lat 90, takich jak mój Farmont F200. Wjechała nowa uszczelka, zawiasy, połowa plastików zamykacza i lewy klips, za całość zapłaciłem 250zł z małym rabatem, zaś właściciel serwisu osobiście walczył z szyberem przez 5,5 godziny - taki był oporny.
Wczoraj podłączyłem z powrotem tylną wycieraczkę odłączając wtyki od zamka tylnego (znów by wywalał bezpieczniki) i będąc u blacharza na montażu listew na progi zdiagnozowałem kompesorem dlaczego nie działał tylny spryskiwacz - zapchany zawór zwrotny za prawą burtą w bagażniku. Zostalo to wymienione i teraz wszystko śmiga.
Z planów na rok przyszły to wymiana klocków tarcz i regeneracja układu hamulcowego, wymiana poduszek przednich amortyzatorów, montaż lamp p-mgłowych przód, nowe lampy tył i uruchomienie mrugadła
A potem pewnie znów coś wyskoczy, ale taki urok tych aut. Mogłem coś pominąć, jutro przeczytam jeszcze raz i najwyżej dopiszę. Nie mam zdjęć z każdej pierdoły bo i jak, więc zapodaje zdjęcie z wczoraj na parkingu
Jeśli dotrwałeś aż tutaj to daj głos