Cześć wszystkim,
Jako że Adam wywołał mnie do tablicy, to ja może dopiszę do tej smutnej historii z happy endem, jak to wyglądało z mojej perspektywy.
Zacznijmy od tego, że
gruszka2 faktycznie kupił ode mnie moje pierwsze czerwone 940, był z niego bardzo zadowolony, po zakupie faktycznie mieliśmy kontakt, a ja cieszyłem się że Volvo trafiło w dobre ręce zapaleńca. Tutaj należy dodać, że czerwone Volvo sprowadził dla mnie z Niemiec ten sam kolega, od którego
gruszka2 kupił fioletowe 940. Czerwony był kupiony na kompletną pałę, zupełnie w ciemno, jak trafił do Szczecina, to okazało się że jest trochę zaniedbany i wymaga ogarnięcia mechaniki. Mechanik w Szczecinie zrobił więc wszystkie podstawowe rzeczy, które tego wymagały, ja dokładnie tak samo jak
gruszka2 zarejestrowałem auto zdalnie i z tablicami w plecaku pojechałem do Szczecina po auto, po czym dojechałem nim bez przygód 500 km na Mazury.
Jaki z tego wniosek?
Że ja miałem więcej szczęścia niż rozumu, a
gruszka2 niestety nie. Obydwaj kupiliśmy stare auta, o których wiedzieliśmy niewiele, a więc braliśmy na siebie ryzyko, że w takiej sytuacji w aucie może się wydarzyć dosłownie wszystko. Różnica była taka, że ja miałem okazję zobaczyć i przejechać się fioletowym 940 przed tym, jak kupił je gruszka2, bardzo mi się spodobało i taką też informację przekazałem dalej.
Co do fioletowego 940, to już bardziej dokładnie historia wyglądała tak, że kolega ze Szczecina trochę przypadkiem wylicytował je na niemieckim ebayu. Zamysł był taki, że zrobi je, zarejestruje i będzie śmigał na codzień. Ale jak przyjechało, okazało się że wymaga trochę inwestycji (m.in. uszczelka pod głowicą), więc kolega je powoli ogarniał, po czym chyba po prostu stracił zapał do całego pomysłu i to stwierdził, że jednak zostaje przy Mercedesach, a Volvo będzie chciał sprzedać. W międzyczasie ja zdalnie pomagałem mu i podpowiadałem co i jak przy ogarnianiu auta; tak minęło kilka miesięcy. W międzyczasie
gruszka2 dzwonił do mnie i podpytywał, czy nie chcę sprzedać swojego ówczesnego turbokombi. Ja wtedy jeszcze nie chciałem go sprzedawać, ale pamiętałem o fioletowym 940 ze Szczecina, który powoli wracał do ludzi, więc powiedziałem mu że znam jedne dobrze rokujące auto. Jakoś później przy okazji wyjazdu służbowego, odwiedziłem kolegę w Szczecinie, obejrzałem sobie fioletowe 940, przejechałem się i naprawdę bardzo mi się spodobało: skórzana tapicerka w świetnym stanie, pełne wyposażenie (oprócz szybra), auto zwarte, nie rozklekotane. Minusami, które zauważyłem, były listwy dookoła szyby czołowej w słabym stanie, kilka wgniotek i rys na karoserii oraz wykładzina podłogowa, której przydałoby się pranie. Pamiętam nawet, ze jak jechałem tym wozem, to powiedziałem koledze, że gdyby tylko miał szyberdach (wóz, nie kolega), to bym sprzedał swojego i wziął od niego to auto.
Jakoś potem znowu się zdzwoniliśmy z Panem Gruszką, powiedziałem mu, co widziałem i zgodnie z prawdą i w dobrej wierze stwierdziłem, że auto jest bardzo fajne (bo na podstawie tego co zobaczyłem, takie właśnie moim zdaniem było).
Potem jeszcze rozmawialiśmy wielokrotnie, powiedziałem mu wszystko, co wiedziałem o tym aucie (m.in. o zrobionej uszczelce pod głowicą i obróbce samej głowicy), pytał mnie kilka razy, czy kupiłbym to auto - odpowiadałem mu zgodnie z prawdą, że gdyby miało szyberdach, to bym kupił, ale brak szybra w 940 w moim przypadku automatycznie wyklucza dany egzemplarz
Oczywiście wielokrotnie powtarzałem mu, że nikt nie podejmie za niego decyzji i ostatecznie należy ona do niego. Proponowałem też nawet, żeby przed podjęciem decyzji o zakupie, zabrał się ze mną do Szczecina przy okazji mojego służbowego wyjazdu i obejrzał sam auto, ale ostatecznie podjął taką, a nie inną decyzję. Dalsze rozmowy panowie z Łodzi i ze Szczecina prowadzili już między sobą.
Reasumując:
- [1]Czy kupiłbym fioletowe Volvo? Gdyby miało szyberdach, to bym kupił i pewnie sam zmagał się z jego bolączkami, które wyszły w trakcie.
Uważam, że kupując każde używane auto (a zwłaszcza 20-letnie, o którego historii nic nie wiemy), musimy liczyć się z tym, że mogą nas zaskoczyć rozmaite usterki i niemałe wydatki związane z koniecznością ich usunięcia. Dla przykładu: ostatnie 940, które miałem, kosztowało mnie z opłatami bodajże 11k pln, przy czym przez rok eksploatacji wsadziłem w nie kolejne +/- 5000 zł. Caprice, którego mam od kwietnia 2018r., kosztował 10k pln, a do chwili obecnej wpakowałem w niego już +/- 18k pln, przy czym przez ten czas auto przejechało może ze 300 km. Jest szansa, ze w najbliższym sezonie w końcu nim trochę pojeżdżę Taki to już sport i ryzyko z nim związane.
- [2]Na podstawie wcześniejszych doświadczeń z czerwonym 940, które kupiłem dokładnie w taki sam sposób, nie miałbym najmniejszych wątpliwości co do powtórzenia takiej akcji z kolegą ze Szczecina po raz kolejny. Z czterech 940, które miałem, trzy kupiłem na umowę "na Niemca", mając pełną świadomość, z czym to się wiąże. Jesteśmy dorośli i każdy samodzielnie podejmuje takie decyzje.
- [3]Nie jestem żadnym handlarzem, pośrednikiem itp., na życie zarabiam robiąc zupełnie co innego. Stare fury są moją pasją od lat i w tym przypadku, opierając się na własnej wiedzy i doświadczeniach, w dobrej wierze zarekomendowałem koledze egzemplarz auta, w który niestety w krótkim czasie okazało się konieczne zainwestowanie większych pieniędzy. Czy uważam się współwinny całej sytuacji? Z pewnością nie i nie uważam też, że w/w wydatki były związane z zatajeniem czegokolwiek przez kolegę ze Szczecina. Wg mnie to co się wydarzyło, to po prostu splot nieszczęśliwych okoliczności i jest mi bardzo przykro, że sprawy przybrały taki obrót. Wiem natomiast na pewno, że już nigdy nie zarekomenduję komukolwiek żadnego auta ani nie pomogę w jego szukaniu.