Ale się poroobiiiiiłooo...
To ten, złoty strzał był po prostu strzałem, bo o ile wszystko się kupy-dupy trzyma, to w ubiegłym roku po przewiezieniu pełnego składu pasażerów 70km x2, nivo po raz pierwszy nie wstało. Drugi raz nie wstało po przewiezieniu kół i zaczęły się kombinacje alpejskie.
Jako, że czas jest towarem deficytowym, to było już za późno, by nivo próbować zregenerować (chociaż i to podobno jest problematyczne), w związku z tym zza kałuży został ściągnięty zestaw naprawczy w postaci:
Zwyczajnie plug nad play, żeby nie dopasowywać po kolei co z czego pasuje - ma być wjazd, wyjazd.
I to było w lutym tego roku. W kwietniu rozmnożyły nam się auta, w związku z czym chwilowo przesiadłam się na coś co pali równie dużo, jak i nie więcej, ale w gazie
plan był taki, by pojeździć gazolotną Omegą, do momentu aż się nie sprzeda, bo jazda volvo jako dupowóz była super ekstra, ale jednak zżerała mocną część dochodu comiesiecznego.
I to był błąd.
Jednego dnia Omega powiedziała "wujciwżić zrób mi alternator JUŻ", więc potulnie idę do volvo, a volvo mi "chechłu chechłu niezachechłu". Brak kompresji, zero reakcji, no nic, rozrząd pewnie przeskoczył, lament, płacz, dolary mi przed oczami leciały.
Po jakiś 6 tygodniach focha mojego na volvo, a volvo na mnie, wsiadłam do niego by powyciągać płyty CD, co by urozmaicić sobie trochę drogę do pracy, a tu coś mi lotokoło nosa. Okazało się, że osa i to niejedna, a całe gniazdo w wykroju drzwi sobie uwiły. I tak mijały tygodnie, miesiące, gniazd przybywało, przygód z pozostałymi samochodami również, moje serce już skamieniało, już nawet nie płakałam na widok narastającego auta na parkingu.
Przyszedł październik, październik miesiącem lawety na warsztat.
Po pochyleniu się nad autem, okazało się, że rozrząd generalnie to może jest ciut źle ustawiony, ale na pewno nie zerwany. I teraz NAJLEPSZE - zalałam dziada tak, że nie umiał załapać. I pół roku było opłakiwane, że umarło, a on w zwykłą śpiączkę wpadł...
Mało tego, po półrocznym postoju nagle przestały popychacze klepać i chodzi jak w zegarku.
WTF
Przy okazji został zmieniony rozrząd, wymienione lampy na nowe, uzupełnione trochę wnętrza, naprawiony licznik (tak, bo w tym wszystkim licznik powiedział dość i pogadał ze skrzynią, żeby weszła w tryb awaryjny), do tego zostało wyprane wnętrze, zakonserwowana skóra i od wczoraj cieszę się nim na nowo. Panowie i Panie, cieszę się jakby miała nowe auto!