Cześć.
Ogólnie to nic specjalnego się nie dzieje ostatnio, poza tym, że stuknęło 444 444 km nalotu. Przez ten rok był względnie spokój.
Z nowinek, jakiś czas temu wleciało radio. To co było zaczęło grymasić, stąd zmiana. No i chciałem jednak ori. Coś mi wpadło w oko i...nie mogłem nie wziąć.
Wymieniłem również TPS na nowy. Po takim przebiegu ten element bywa mocno zużyty (nie tylko w Volvo), a bywały okazjonalne problemy z obrotami - przy gwałtownym zdjęciu nogi z gazu na wciśniętym sprzęgle potrafił gasnąć, bo nie trzymał poziomu obrotów (chyba pisałem w innym wątku). To był strzał w 10-tkę, z czego bardzo się cieszę. Obroty są teraz w każdej sytuacji wzorcowe i reakcja na gaz lepsza.
Z rzeczy mniej przyjemnych, ostatnio coś mnie naszło, aby zajrzeć pod pokrywy pasków rozrządu. Pomyślałem sobie: "Dwa lata minęły, zobaczmy, czy myszy nie zeżarły." No i okazało się, że balansowy poszedł sobie w piz*u
. Leżał sobie na dole obudowy poskręcany, a główny sobie o te resztki tarł (na szczęście główny pasek nietknięty). Narobiło to sporo pyłu z gumy i włókien wewnątrz obudowy. Szczęście w nieszczęściu, że nie wkręcił się w główny pasek, bo wtedy wiadomo, co by było..
. Przy robieniu rozrządu odradzano mi zakładanie tego. Ja chciałem mieć ori... Tak więc aktualnie jeżdżę bez napędu balansów. Oczywiście różnica na minus jest żadna (nawet nie wiem, kiedy strzelił), a nawet bym powiedział, ze jest lepiej (ale to może być placebo, lub efekt innych czynników, ale jakby nie patrzeć mniej żelastwa do napędzenia). W każdym razie jest to zbędny ficzer. Zdecydowałem, że nie będę tego shitu zakładał już, a na przyszłość, gdy silnik wyleci z komory przy okazji innych prac, jest plan, żeby w ogóle te wałki wywalić. No ale zobaczymy.
Na koniec dodam, że z okazji świąt zrobiłem trasę około 750 km obchodząc się dosyć płynnie z pedałem gazu i jadąc 80-110 km/h i jestem bardzo zadowolony ze spalania, które wyszło poniżej 8L (co mnie utwierdziło jeszcze bardziej w tym, że LPG...to nie dla mnie)